Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki grupowe

Dystans całkowity:2869.40 km (w terenie 775.00 km; 27.01%)
Czas w ruchu:167:14
Średnia prędkość:16.77 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Suma podjazdów:2911 m
Maks. tętno maksymalne:13 (0 %)
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:130.43 km i 7h 57m
Więcej statystyk

SALMOPOL 2012 V EDYCJA

Piątek, 11 maja 2012 · Komentarze(3)
Salmopol to wezwanie 200km i nie każdy jest w stanie mu sprostać. Tegoroczna edycja zebrał tylko trzech zawodników, reszta albo nie mogła z powodu pracy, albo nie chciała z nami podróżować. Słonko, grzało jak należy, więc dawaliśmy z siebie wszystko. Na górze tradycyjne zdjęcie przy płotku. Powrót wzdłuż Wisły, to jak zwykle wspaniałe widoki i pięknie wijąca się ścieżka rowerowa. Mocno zmęczeni po dwunastu godzinach dotarliśmy do domów. MAPKA

CIECHOWICE PROM NA ODRZE

Środa, 11 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Święta minęły, brzuch urósł i miałem cichą nadzieję na łagodny wyjazd. Zapadła jednak decyzja, że pora zacząć dłuższe wycieczki, bo i data w kalendarzu coraz wyższa. Przybyło nas pięciu, Leon jeszcze w kotłowni, więc nie zameldował się. Obraliśmy kierunek na opolskie, gdzie pływa sobie przez Odrę prom przewożący chętnych.
Najkrócej było przez Gliwice, pomimo dużego natężenia ruchu poradziliśmy sobie bez problemów. Pierwszym ciekawym miejscem na naszej trasie to kościół w Rachowicach</a>. Kościół p.w. Świętej Trójcy istniał już w 1305 roku – pierwsze wzmianki w latach 1376 i 1447.

Najstarszą częścią jest murowane gotyckie prezbiterium z zakrystią pochodzące z przełomu XV i XVI wieku. We wnętrzu zwracają uwagę oryginalny dębowy portal z XVII wieku oraz kute drzwi do zakrystii z wieku XV.

Kolejny kościół ze Szlaku Architektury drewnianej odwiedziliśmy w Sierakowicach
Pierwsza wzmianka o istnieniu kościoła w Sierakowicach pochodzi z 1447 roku. Do XVII w. Sierakowice były samodzielną parafią – od 1679 roku kościół stanowił filię parafii w Rachowicach. Zachowany do dziś kościół powstał w 1675 roku, jego budowniczym był Józef Jozek.

Dalej trasa wiodła przez lasy, co nie bardzo podobało się Andrzejowi. Stracił zdrowie w kopalni i nie bardzo mu odpowiada teren odbiegający od płaskiego. Odwiedziliśmy na trasie kaplice św. Marii Magdaleny w Tworogu Małym.
Wielki pożar lasów raciborskich trwał w 1992 r., aż 19 dni i strawił ponad 10 tysięcy hektarów lasu. Na miejscu bujnego boru pozostały suche, wypalone kikuty drzew, które jeszcze pół roku po tragedii łamały się jak zapałki przy byle podmuchu wiatru. Ocalała tylko mała kapliczka św. Marii Magdaleny, leżąca w odległości ok. pięciu kilometrów od Tworoga Małego w gminie Sośnicowice. Do dziś graniczy to z cudem.


Przez leśne dukty, w promieniach wiosennego słonka, kierowaliśmy się w stronę naszego celu, promu na Odrze. Silny wiatr i spore wzniesienia ostatecznie mnie osłabiły, jak zwykle zresztą.
Przerwa świąteczna skutecznie dała o sobie znać, ale jak zwykle nie wywarła żadnego wrażenia na pozostałych. Po pokonaniu paru wzniesień dotarliśmy do Grzegorzowic, gdzie odbywa się przeprawa promowa do Ciechowic.
Prom Grzegorzowice-Ciechowice może być z pewnością atrakcją turystyczną, ale jako środek komunikacji nie jest najlepszym rozwiązaniem. Kursuje wprawdzie codziennie, ale tylko w godzinach od 5.30 do 9.30 i od 13.00 do 17.00. Wiedzą o tym jedynie miejscowi. W przypadku wezbrań rzeki, choćby nie największych, komunikacja promowa zostaje wstrzymana. Kierujący promem serdecznie z nami się przywitał, jakby widział starych znajomych, choć odległość od Zabrza spora. Wspomnieliśmy o Marianie, naszym kierowcy "Nysy" w Rajdzie Dookoła Polski w roku 2011, który okazał się jego dobrym znajomym.
Na drugiej stronie przeprawy wreszcie pauza na kromkę chleba, najwyższy czas, bo na liczniku prawie 80 km. Grzegorzowice w gminie Rudnik i Ciechowice w Nędzy most już kiedyś łączył. Był, co prawda wąski, ale jedyny pomiędzy Raciborzem a Bierawą. Powstał w latach 70. XIX w. Dobrze służył ludności do 1945 r.
Wówczas cofające się wojska niemieckie wysadziły go w powietrze chcąc opóźnić marsz na południe Armii Czerwonej. Słonko nieźle przygrzewa w plecy, tempo dostosowane do moich sił. Ryszard poratował mnie butelka Coca coli, co trochę mnie wzmocniło i mogliśmy w znośnym tempie podążać do domów. Niezły wyjazd, zwłaszcza, że na końcu spotkaliśmy Janka z Makoszów, zadeklarował udział w kolejnej wycieczce.

SPOTKANIE Z JURKIEM

Niedziela, 13 lutego 2011 · Komentarze(0)
Luty zimny, bez śniegu. Słonko za oknem zachęcająco świeci, ale no rowerze zimny wiatr nie daje odczuć tego dobrodziejstwa. Trochę jak zwykle namieszałem i zamiast przed kopalnią Makoszowy, spotkaliśmy się z Leonem przed kopalnią Bielszowice. Kierunek Orzesze. Długie podjazdy szybko spowodowały, że zostałem w tyle, brakowało mi tchu w tym mroźnym, suchym powietrzu. Oczywiście pozostali w wybornej formie. Osiemdziesiąt kilometrów po okolicy. Przejechaliśmy nad autostradą, obecnie oddaną do użytku, po której kiedyś jechaliśmy na wycieczce. Chcieliśmy tradycyjnie w Czerwionce odwiedzić strażaka i wypić kawę, ale go nie było, No koniec odwiedziliśmy Jurka by dowiedzieć się, co u niego słychać. Kupuje nowy rower, bo stary został skradziony. Obiecaj jak tylko go dostanie, będzie z nami podróżował. Zmęczony solidnie, po czterech godzinach dotarłem do domu.

Salmopol 2010

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
14 SIERPIEŃ 2010
SALMOPOL 214KM 7 KOLARZY 11 GODZIN NA ROWERZE MAX 58KM/H SREDNIA 15KM/H

Już po raz trzeci wybraliśmy się na trasę, która prowadziła przez Salmopol. Siedmiu kolarzy tworzyło potężny peleton, zwarcie pracujący.
Dowodem na niezwykłość naszych poczynań, jest pies, który porzucił swoich opiekunów i postanowił podróżować razem z nami. Towarzyszył nam ponad trzy kilometry zanim nie opadł z sił.



Na początku trochę pogubiliśmy się w Kobiórskich lasach. Opłaciliśmy to dwoma przebitymi dędkami, na szczęcie to jedyne takie zdarzenie. Szybko minęliśmy Pszczynę, dopiero za Bielskiem zatrzymaliśmy się na krótki posiłek. Wyruszyliśmy o siódmej rano , o trzynastej byliśmy już na górze 954m n.p.m. Pogoda dopisywała, humory również. Wzdłuż Wisły ludzie zażywali kąpieli słonecznych, zrobiliśmy nad rzeką dłuższy postój.

Wracając, jak zwykle trochę pobłądziliśmy, tym razem w lasach koło Suszca. Tu odłączył się Jurek i Jerzyk. Z Leonem i Marianem, który po dłuższej nieobecności, znowu z nami pedałuje, rozstaliśmy się w Orzeszu. Wracając zahaczyliśmy o festyn w Chudowie. Udany wypad, nawet nie byłem mocno zmęczony.

Trasa do oglądnięcia tutaj zdjęcia tutaj

ZABRZE - GÓRA ŻAR - ZABRZE

Sobota, 6 czerwca 2009 · Komentarze(5)
Czerwiec tego roku jest bardzo kapryśny, trudno znaleźć pogodny dzień. Nasze wycieczki trwają po około dwanaście godzin, a tu co chwila zmienia sie pogoda. W końcu trafiło na piątek, zapowiadało sie bez deszczu. Zbiórka jak zwykle o siódmej rano , to nieliczne dni na mojej emeryturze kiedy muszę nastawić budzik ,żeby wstać. Przed kopalnią na zbiórce wszyscy punktualni. Jest nowy ochotnik Huragana - Jarek z Gliwic, skaperowany przez Heńka. Na następnym punkcie zbornym czeka już Marian, a Jurek spóźnia się pięć minut , tłumacząc, że miał ciągle pod górkę. Nie obyło sie bez upomnienia .. he, he ..

Mijamy kolejne miejscowości - do Pszczyny utartym szlakiem , nazwanym kiedyś przez Janka - szlakiem Wilusia. Wiluś to tajny uczestnik wszystkich naszych wypraw. Na trasie usłyszałem same pochwały pod jego adresem, Jurek nawet wyraził słowa uwielbienia, natomiast Marian zapał chęcią nabycia Wilusia II.

Jechaliśmy asfaltowymi wąskimi dróżkami prosto do celu, pierwszy poważny postój przy zaporze w Porąbce.



Góra Żar okazała się tego dnia dla mnie wyjątkowo niedostępna. Zademonstrowałem oczywiście chłopakom efekt jazdy pod górę bez pedałowania, dostępny niestety tylko w tym miejscu. Peleton pomknął naprzód, a ja jak ten ślimak z reklamy mleka, mozolnie piąłem sie pod górę. Jest to jak zwykle doskonała okazja do kompletacji na temat sensu życia i tego co robię, dlaczego na przykład w tej chwili nie leże na tapczanie i spokojnie popijam piwko. Po drodze minął mnie jeszcze nowy członek ekipy Jarek - zatrzymał się za potrzebą, ale jego duże przełożenia nie pozwalały mu na szybszą jazdę , więc chwilę jechaliśmy razem. Na samej końcówce zaczekał na mnie Marian, uwieczniając moje spocone oblicze na kliszy.

Na górze słonecznie i wesoło. Jakiś wczasowicz uwiecznił nas nawet na swojej kamerze. Podczas rozmowy „szczena” mu jednak opadła, jak usłyszał skąd jesteśmy. " Ja robię 30 km i myślałem, że to dużo_ - powiedział. Docierały do nas niepokojące wiadomości ze Śląska. W Gliwicach silne opady, w Mikołowie burze i braki prądu. Trzeba się było zastanowić czy warto wracać do domu ... he he



Wzmocnieni podwójną dawką napoju bogów, pomknęliśmy szaleńczo w dół. Minęliśmy Oświęcim, Będzin i ścieżką rowerowa dotarliśmy do Tych. Ruch przeogromny więc trochę zboczyliśmy i leśnymi drogami dotarliśmy do Mikołowa. Marian odprowadził nas do lasu, zaś Jurek odbił na Knurów. Po pól godzinie byliśmy przed kopalnią, a za chwilę żegnaliśmy Jerzyka .



Wyjazd był dla mnie bardzo wyczerpujący. Jarek z Gliwic spisywał się rewelacyjnie. Na trasie powiedział, że pierwszy raz w życiu jest na takiej wycieczce. Nie było by to może dziwne, gdyby nie jego wiek. Z tej radości, że jedzie z nami fiknął nawet koziołka przez kierownicę. Skończyło sie na poważnym upomnieniu, że u nas objawy radości okazuje się w inny sposób.

I to na tyle, boli mnie lewa noga i musze odpocząć, zawłaszcz, że w czwartek czeka już na nas pociąg do Świnoujścia.
WYPRAW 2009

MOSZNA

Czwartek, 28 maja 2009 · Komentarze(1)
28 maj 2009 MOSZNA

Wyruszyliśmy jak zwykle wcześnie rano, siedmiu wspaniałych pomknęło po kolejną dawkę przeżyć na rowerze.

Gps prowadził jak zwykle swoimi ścieżkami. Pora było sie posilić, więc napdliśmy na samochód z kołoczkami, łup był niezły.

Nawet nie wiadomo kiedy, a już byliśmy pod zamkiem.

W zamku leczą nerwice, dla poprawy samopczucia patrzy na nich z góry kostucha.

Na liczniku miałem 206 km, humory dopisywały pomimo tego, że dopadł nas lekki deszczyk, zaś przed samym domem potężna burza. Za rok napewno to powtórzymy.

OGRODZIENIEC

Poniedziałek, 25 maja 2009 · Komentarze(3)
W nietypowy dzien na długi wyjazd wybralismy się do Podzamcza.
Mapka gps.
Piatke stanowili Janek, Jurek, Marian , Heniak i Ja.


Leon znowu leczy psa więc nie mógł jechać, Jerzyka zatrzymały sprawy rodzinne.

Przebilśmy się przez aglomerację śląską, a później czarnym szlakiem dotarlismy do Podzamcza.

Powrót zielonym szlakiem , bocznymi drogami unikając ruchu do Piekar i przez Bytom do domu.
Humory i pogoda dopisywały, ale etap był męczący, kosztował mnie duzo sił.

GALERIA PICASA GALARIA

Zabrze - Salmopol - Zabrze

Sobota, 25 kwietnia 2009 · Komentarze(2)

Forma olimpijska i w takiej też restauracji jedliśmy obiad ( ceny też były olimpijskie).


W szóstkę wyruszyliśmy z Zabrza , by dotrzeć na Salmopol a potem wzdłuz Wisły w większości polnymi drogami wrócić do domu.


Mapka trasy z GPS
TRASA GPS

LASAMI

Czwartek, 23 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Z Heńkiem i Jerzykiem po lasach lublinieckich, odwiedzilismy pierwszy raz w tym roku Chechło.
Ślad GPS na mapie

Morze rybnickie - lasy lasy

Wtorek, 21 kwietnia 2009 · Komentarze(1)
21 kwietnia Rudy - Rybnik - lasy mikołowskie.


123 km mapa GPS



Zamówiliśmy koszulki i pognaliśmy nad morze rybnickie.



Pokonywaliśmy drobne przeszkody.



Przebijaliśmy sie pod autostradą.



Przy pięknej słonecznej pogodzie, podróżowaliśmy po Śląsku.