Salmopol 2010
Sobota, 14 sierpnia 2010
· Komentarze(1)
Kategoria Wycieczki grupowe
14 SIERPIEŃ 2010
SALMOPOL 214KM 7 KOLARZY 11 GODZIN NA ROWERZE MAX 58KM/H SREDNIA 15KM/H
Już po raz trzeci wybraliśmy się na trasę, która prowadziła przez Salmopol. Siedmiu kolarzy tworzyło potężny peleton, zwarcie pracujący.
Dowodem na niezwykłość naszych poczynań, jest pies, który porzucił swoich opiekunów i postanowił podróżować razem z nami. Towarzyszył nam ponad trzy kilometry zanim nie opadł z sił.
Na początku trochę pogubiliśmy się w Kobiórskich lasach. Opłaciliśmy to dwoma przebitymi dędkami, na szczęcie to jedyne takie zdarzenie. Szybko minęliśmy Pszczynę, dopiero za Bielskiem zatrzymaliśmy się na krótki posiłek. Wyruszyliśmy o siódmej rano , o trzynastej byliśmy już na górze 954m n.p.m. Pogoda dopisywała, humory również. Wzdłuż Wisły ludzie zażywali kąpieli słonecznych, zrobiliśmy nad rzeką dłuższy postój.
Wracając, jak zwykle trochę pobłądziliśmy, tym razem w lasach koło Suszca. Tu odłączył się Jurek i Jerzyk. Z Leonem i Marianem, który po dłuższej nieobecności, znowu z nami pedałuje, rozstaliśmy się w Orzeszu. Wracając zahaczyliśmy o festyn w Chudowie. Udany wypad, nawet nie byłem mocno zmęczony.
Trasa do oglądnięcia tutaj zdjęcia tutaj
SALMOPOL 214KM 7 KOLARZY 11 GODZIN NA ROWERZE MAX 58KM/H SREDNIA 15KM/H
Już po raz trzeci wybraliśmy się na trasę, która prowadziła przez Salmopol. Siedmiu kolarzy tworzyło potężny peleton, zwarcie pracujący.
Dowodem na niezwykłość naszych poczynań, jest pies, który porzucił swoich opiekunów i postanowił podróżować razem z nami. Towarzyszył nam ponad trzy kilometry zanim nie opadł z sił.
Na początku trochę pogubiliśmy się w Kobiórskich lasach. Opłaciliśmy to dwoma przebitymi dędkami, na szczęcie to jedyne takie zdarzenie. Szybko minęliśmy Pszczynę, dopiero za Bielskiem zatrzymaliśmy się na krótki posiłek. Wyruszyliśmy o siódmej rano , o trzynastej byliśmy już na górze 954m n.p.m. Pogoda dopisywała, humory również. Wzdłuż Wisły ludzie zażywali kąpieli słonecznych, zrobiliśmy nad rzeką dłuższy postój.
Wracając, jak zwykle trochę pobłądziliśmy, tym razem w lasach koło Suszca. Tu odłączył się Jurek i Jerzyk. Z Leonem i Marianem, który po dłuższej nieobecności, znowu z nami pedałuje, rozstaliśmy się w Orzeszu. Wracając zahaczyliśmy o festyn w Chudowie. Udany wypad, nawet nie byłem mocno zmęczony.
Trasa do oglądnięcia tutaj zdjęcia tutaj