MAPKA TRASY >> Opis linka Niedaleko mnie będzie budowana autostrada A1, przecinająca ścieżkę rowerową do Gliwic. Obecnie tak to wygląda. Ciekawe czy zrobią mostek ?.
Z Heńkiem wybraliśmy się do lasów Lublinieckich, przy słonecznej acz wietrznej pogodzie zrobiliśmy ponad 110 km, z tego 40 km po lasach. Dobrze znaną trasą, wkrótce dotarliśmy pod Lubliniec i skręciliśmy w czerwoną ścieżkę rowerową do lasu. Tu znaleźliśmy niezłe ołówki, Roman na takich sporo by zarobił.
Jadąc ciągle prosto, docieramy do Piłki, a następnie do Koszęcina. Droga silnie zapiaszczona, niezły trening przed morską wyprawą 2009. Szczegółowa mapka. Teraz trochę asfaltem i w Drutmani wskakujemy do lasu. Leśnymi drogami docieramy do Mikoleski, wspaniała cisza i oklice.
Przez Mediary, obok zamkniętej jednostki wojskowej docieramy do Zbrosławic. Mało kto wie, że znajduje sie tutaj dobrze utrzymany bunkier z przed II Wojny Światowej, który można zwiedzać.
W piękny słoneczny czwartek wybraliśmy się na Górę Św. Anny. Jerzyk z prawej i Leon z lewej mają "grubo" ponad 60 lat, ale niestety nie daję im rady. W tym roku mają już przejechane dużo ponad 2000 tys. km, więc nie ma się co dziwić.
Odpoczęliśmy w amfiteatrze, gdzie Jurek kiedyś występował i barwnie nam o tym opowiadał.
(Mój ftp nie działa więc zdjęcia są do kupy , poprawie jak będzie ok ) Wykorzystując , jak zwykle zresztą w tym roku okienko pogodowe, wyruszyliśmy w licznym gronie na eskapadę rowerową. Powtórzyliśmy zeszło roczny wypad do Katowic, pamiętając, że można zebrać niezłe materiały i mapy dotyczące przyszłych wycieczek. Już przy wejściu okazało się , że musimy poświęcić jednego zawodnika, żeby móc zwiedzać Targi Turystyki. Los padł na Heńka – oto ostatnie jego zdjęcie, pożegnajcie się z nim.
Muszę jednak opisać jak do tego doszło . Organizatorzy nie spodziewali się tak licznej grupy rowerzystów i od razu przydzielono nam ochronę w postaci pirata z Karaibów.
Następnie zrobiono nam zdjęcie , aby mieć nas wszystkich w saku.
Potem nakarmili Heńka, żeby bestia miała co przegryźć.
Do besti prowadziła go miła panienka, dla zmydlenia oczu.
Janek znowu mnie namówił na wyjazd, właściwym prowodyrem był Marian z Mikołowa. Prowodyr jednak w dniu wyjazdu doznał nie zidentyfikowanej choroby klozetowej, tak więc ekipa wykrystalizowała się w sześcioosobowym składzie. Co prawda rano widziano na ulicach Romana, ale podobno szedł z wnuczką do kościoła, jak to ludzie się zmieniają. Spojrzałem rano na niebo i okiem doświadczonego globtrotera stwierdziłem, że do popołudnia nie będzie padać.
Ekipę zasilił dawno nie oglądany Waldek, natomiast Heniek po całonocnym oglądaniu boksu, rano wyglądał bardzo blado, chociaż jak widać nadrabiał miną. Udaliśmy się do miejscowości Twaróg Mały za Sośnicowicami, na topienie Marzanny zorganizowane przez gliwicki PTTK. Po drodze mijaliśmy luźne grupki rowerzystów, aż do samej remizy w Twarogu Małym. Nie spodziewałem się tak licznej grupy fanatyków roweru, około setki, pomimo nie najlepszej pogody.
Parę pamiątkowych fotek i rozmów ze znajomymi. Nie było widać odznak ruszania do topienia Marzanny, ani rozpalania ogniska, a Jerzyk zabrał ze sobą kiełbasę.
Wypiliśmy darmową herbatę i jako , że ziąb dawał się we znaki postanowiliśmy ruszać dalej. Za Kotlarnią odwiedziliśmy obóz pracy przymusowej. Miejscowi robotnicy byli zatrudniani przy produkcji benzyny syntetycznej. Następnie szybkim tempem, ale w miłej atmosferze ruszyliśmy w kierunku domu. W Taciszowie zjedliśmy tradycyjny schabowy oglądając zacięty pojedynek w Familiadzie TVP2. Deszcz zaczął sipić, jechaliśmy bocznymi nieutwardzonymi drogami , więc tempo znacznie spadło. W rejonie Zabrza natrafiliśmy na wyrrąbany kawał lasu – budują autostradę, przy okazji zmasakrowali jedyną ścieżkę rowerową łączącą Gliwice z Zabrzem. Na wiosnę nie będzie którędy jeździć.
WYCIECZKA do KOCHCIC Pogoda jak zwykle była super sprzyjająca - przebyta trasa ze szczegółami Mapka trasy
W silnym , miedzywojewódzkim składzie, przy pięknej słonecznej pogodzie zwiedzaliśmy Śląską ziemię. W Kochcicach znajduje się Wojewódzki Ośrodek Rehabilitacji, który zajmuje się rehabilitacją i leczeniem sanatoryjnym. Ośrodek ten ulokowany jest w Pałacu Ludwika Karola von Ballestrema, który budowany był na początku XX wieku w latach 1903 - 1909.
Janek w Kochcicach jak zwykle przygotowany, czytał nam historię pałacu. Potem udaliśmy się do Koszęcina na zasłużonego posiłek.
Ostani postój na krótki oddech w Wielowsi.
Pożegnalismy się w dobrych nastrojach, już przy zapalonych lampkach w Księżym Lesie.
W wtorkowy mroźny poranek wyruszyliśmy w szóstkę, na podbój lasów – cel szlifowanie formy. Wczesny wyjazd z doświadczenia nie wróżył nic dobrego. Do ósmej miałem tak odmrożone palce, że nie mogłem utrzymać kierownicy. Biker „Johanbiker” , „ Slavo”, Terrago44”, Heniek i Jerzyk oraz ja, mknęliśmy wertepami otaczających nas lasów. Po ósmej zjechaliśmy z asfaltu i zaczęły się leśne dukty. Po 120km w grupie odezwały się pierwsze pomruki niezadowolenia. Teren ciężki, tempo duże. 8:30 Kuźnia Raciborska - 15: 30 Międzyrzecze – średnia 18,1 km /h Zjedliśmy po fasolce i przez Paprocany i Mikołów wróciliśmy cali i zdrowi do domu. W terenie wyszło prawie 15o km , więc było nieźle. Na szczęście pogoda dopisała.
Nie było łatwo, co widać!.
Grzybów nie było , Slavo po zderzeniu z jeleniem dorobił sie pokaźnego trofeum.
Pomimo map i GPS, teren okazał się trudny do przebycia.